Wydarzenia



Facebook

YouTube

Pogoda

Spełnił się sen niektórych, co do hegemonii w Europie. Powstało jedno, wielkie quasi państwo, które zagarnęło terytoria wchłoniętych "państw członkowskich".
Rozpoczął się nowy rozdział w historii - hegemonia europejska. Nie jest to jednak dominacja militarna, tylko polityczno-gospodarcza. Powstał jeden twór polityczny i gospodarczy regulujący praktycznie każdy aspekt życia obywateli "państw członkowskich".


Początkowo miała to być jedynie "Europa Ojczyzn", wspólnota ziemi, historii, języka, kultury, chroniąca i broniąca mozaiki narodów. Jednak tak się nie stało i zamiast koncepcji konfederacyjnej, która dawała nam poczucie zachowania tożsamości narodowej, powoli zwyciężała koncepcja federalistyczna.
Propaganda zrobiła swoje, ponieważ według niej, nie ma już państw, jako takich - jest wszechobecna Unia Europejska, nie ma narodowości, bo każdy jest Europejczykiem.
Granice są zatarte i fikcyjne, gdyż żyjemy w "obszarze Schengen", w którym każdy może swobodnie przekraczać granice "państw członkowskich". Mnoży się biurokracja, prawo jest niejasne, niezrozumiałe. Niektórzy twierdzą, że nie ma już takich państw, jak Rzeczpospolita Polska... Powstało "superpaństwo" z własnym parlamentem, rządem i systemem prawnym.
To "superpaństwo", dzięki wydawanym aktom prawnym reguluje praktycznie każdy aspekt życia społecznego i obrotu gospodarczego na swoim terenie (vide: terytorium państw członkowskich). Stało się tak, że region Europy Środkowo-Wschodniej ze strefy wpływów sowieckich dostał się w orbitę wpływów de facto niemieckich. Prawo Unii Europejskiej musi być zgodnie z prawem stanowionym na terytorium Republiki Federalnej Niemiec.
Obecna UE realizuje politykę dominacji Republiki Federalnej Niemiec w sferze politycznej
i gospodarczej. Wszystkie ustalenia prawno-systemowe Unii Europejskiej muszą być uprzednio notyfikowane w Berlinie, nim zaczną obowiązywać na terytorium tego quasi państwa. Dzięki temu Niemcy podporządkowały sobie Polskę (oraz pozostałe "państwa członkowskie") bez jednego wystrzału.
Po 1989 r. Polska zamiast na nowo określić kierunek, w którym będzie podążała - ślepo związała się z tzw. Zachodem, który obecnie nie przedstawia żadnej moralnej wartości. Wszystko rozpoczęło się od wejścia III RP do struktur NATO, sojuszu, który dla mnie jest jedynie pokazowym machaniem szabelką. Nie łudźmy się, iż w razie konfliktu zbrojnego, wojska sojusznicze ruszą nam z odsieczą :). Jednak akcesja do struktur Paktu Północnoatlantyckiego nie niosła za sobą daleko idących konsekwencji dla państwa
i społeczeństwa - dotyczyła tylko organizacji sił zbrojnych (co w późniejszym czasie doprowadziło jednak do redukcji stanu liczebnego Wojska Polskiego pod przykrywką "specjalizacji"). NATO narzuciło nam gorszą pozycję obronnościową.
Jednak dopiero inkorporacja do struktur Unii Europejskiej stała się gwoździem do trumny. Początkowo UE była postrzegana, jako "Europa Ojczyzn" - i taka koncepcja była do przyjęcia: niepodległych i suwerennych państw współpracujących ze sobą dobrowolnie. Niestety po początkowej euforii w wyniku "akcesji", która moim zdaniem przypominała Anschluss, Polska znalazła się w orbicie wpływów Niemiec jeszcze bardziej.
Początkowo, nic nie zapowiadało ścisłego podporządkowania prawodawstwu Unii - dopiero po Traktacie Lizbońskim nastąpiły daleko idące zmiany ustrojowe. UE stała się quasi państwem z wszelkimi wyznacznikami odrębności terytorialnej, organami oraz aparatem administracyjnym. UE zaczęła ingerować w ustrój "państw członkowskich" domagając się ujednolicania prawa. Zaczęła się również (a wręcz przede wszystkim) ingerencja
w gospodarkę. Unia sama wiedziała, co jest dobre dla "rynku wspólnotowego". Dzięki takim decyzjom upadł, już i tak mający się kiepsko, polski przemysł stoczniowy. Unia Europejska to doskonały mechanizmem obietnic i propagandy. Decyzje urzędników z Brukseli zaczęły nadawać ton życiu gospodarczemu. Dopłaty unijne narzucały konkretne rodzaje inwestycji, które nie przyczyniły się w jakiś szczególny sposób do rozwoju kraju, do generowania miejsc pracy (pozorny spadek bezrobocia). Nietrafione inwestycje to istotny mankament Unii Europejskiej. Pomijając czynnik finansowy, to inwestycje, z których nie będzie nikt korzystać i nie przyniosą one żadnych korzyści społeczeństwu.
Dotacje dodatkowo opóźniają proces inwestycyjny, generują nieuczciwą konkurencję,
dla bardziej przecież wydajnego sektora prywatnego i są korupcjogenne. Narzucane Polsce regulacje unijne krok za krokiem ograniczają wolność i utrudniają prowadzenie działalności gospodarczej Niepokojąca jest też ingerencja organów UE w ustrój i sprawy wewnętrzne kraju. Jest to niebezpieczne zjawisko. Już teraz mamy w Polsce do czynienia z pewną fikcją prawną. Niby to Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym aktem prawnym
w naszym kraju, to jednak jest coś takiego jak "nadrzędność prawa UE" (sic!). Polskie prawo nie jest nadrzędne w naszym własnym państwie. To chora sytuacja. Anschluss do Unii Europejskiej wyzbył nasze państwo resztek marginalnej już suwerenności. Utratę tej resztki suwerenności potwierdza zachowanie polskich władz szczebla centralnego i lokalnego, które dopuszczają, by flaga UE znajdowała się na budynkach urzędów (obok Flagi Narodowej).
Za jakiś czas zapewne Polska przyjmie walutę "zjednoczonej Europy" i kolejny, konstytucyjny organ (Narodowy Bank Polski) straci rację bytu. Wówczas Rzeczpospolita Polska ostatecznie straci wpływ na sterowanie kursem własnej waluty, co jest istotne np. w sytuacji zapaści gospodarczej. Nie będzie wcale tak, że poczujemy się "bardziej europejsko" a nasze pensje zostaną przeliczone na euro 1:1. Jestem zmartwiony tym, że zdecydowana większość moich Rodaków widzi w UE zbawcę świata oraz nadzieję na uzdrowienie gospodarki. Warto zastanowić się, czy nie dopłacamy do tego interesu więcej niż z niego mamy, gdyż obecnie Bruksela serwuje nam, zwykłym szarym ludziom same zakazy i nakazy (tego nie rób, to łaskawie możesz..). Dzięki UE staliśmy się narodem socjalnych niewolników. Warto się zastanowić, czy nam się opłaca pozostawanie nadal w strukturach UE, by za jakiś czas nie krzyczeć: "Ein Reich, ein Volk, ein Euro!".

Łukasz Wiaderny
ONR Brygada Łódzka